trwa inicjalizacja, prosze czekac...
trwa inicjalizacja, prosze czekac...tutaj

niedziela, 30 listopada 2014

Juliusz Słowacki – jeden z trzech Wieszczy Narodowych

          Romantyczna historia o Juliuszu Słowackim rozpoczęła się 4.IX.1809 r.
Wtedy właśnie przyszedł na świat w Krzemieńcu (poniżej metryka chrztu).



Jego ojciec – Euzebiusz Słowacki- szybko go osierocił, a matka – Salomea z domu Januszewskich wyszła po raz drugi za mąż, za profesora medycyny - Augusta Becῠ.
Z tego też powodu zyskał dwie przyrodnie siostry: Aleksandrę i Hersylię.          
Już w młodości Słowacki czuł powołanie poetyckie. Jednak matka pragnęła kształcić go w innym kierunku. Ukończył więc prawo na Uniwersytecie Wileńskim. Następnie podjął pracę urzędnika w Warszawie.
Juliusz Słowacki doskonale też rysował i malował. Zbiór rysunków Słowackiego znajduje się w zbiorach Zakładu Narodowego Ossolińskich (poniżej zamieściłem kilka z nich).


Z łatwością uczył się języków obcych (znał hiszpański, angielski, francuski, włoski)
i biegle nimi władał.
Warto wspomnieć, iż grał na fortepianie oraz komponował.
Ten wielki poeta palił cygara, grał na giełdzie, kolekcjonował zegarki, próbował trenować boks.
Był samotnikiem, nierozumianym przez innych.
Słynął też z niezwykłej złośliwości, co nie przysparzało mu przyjaciół, ale nie znaczy to, że wcale ich nie miał.
Najważniejszą kobietą jego życia była matka, do której pisał wiele listów, gdy podróżował po całym świecie. A największym rywalem literackim – był Adam Mickiewicz.
          J. Słowacki – jako romantyczny dandys - znany był ze swych starannie dobranych strojów (bez swoich słynnych kołnierzy nie byłby przecież sobą). Ubierał się stosownie do sytuacji. Inne rękawiczki zakładał  wieczorem, a inne rano. Preferował żywe kolory. Żółte rękawiczki i żółta róża był to idealny zestaw Słowackiego na salony. Gdy podróżował, to stawiał na wygodę i praktyczność. Ale zawsze był modny. Na co dzień zazwyczaj zakładał „płócienną pelerynę, haftowaną zielonym jedwabiem lub włóczką, czarny, skórzany pas, białe szarawary, pleciony kapelusz z białej i czarnej słomy, opasany purpurową wstążką. Do tego trzewiki na grubej podeszwie i wysoki, biały kij z żelaznym końcem”. Nie tylko był kreatorem mody, ale i stylistą fryzur. Na jego głowie można było dostrzec idealnie wyczesane kędziory.
Juliusz Słowacki wydał "Kordiana" anonimowo, dzięki czemu nikt nie dowiedział się, że gdy go pisał miał zaledwie dwadzieścia kilka lat. Wena do pisania tego utworu nachodziła go tylko w nocy. Co ciekawe – Julian Ursyn Niemcewicz po przeczytaniu "Kordiana" nazwał autora "wierszogryzmołem".
Juliusz Słowacki był ulubionym poetą Józefa Piłsudskiego. To właśnie Marszałek pomógł sprowadzić do Polski prochy poety i pochować je na Wawelu. Początkowo został bowiem pochowany na cmentarzu Montmartre w Paryżu.
Zmarł na gruźlicę (w 1849 r. w Paryżu)- przynajmniej oficjalnie, bo pewne przesłanki sugerują, że mogła to być jednak astma. Jego pogrzeb był dość skromny, a na cmentarz przyszło tylko 30 znajomych. Nad trumną Słowackiego nikt nie przemówił…
         Był niezwykle ciekawą postacią i szkoda, że dziś myślimy o nim głównie jak o „ poecie, co się go czytało w szkole". Jego życie to przecież gotowy scenariusz na film.


HISTORIA I JULIUSZ SŁOWACKI...
Wybuch powstania listopadowego i jego upadek wywarły wielki wpływ na życie poety.
Ze względu na słabe zdrowie nie wziął udziału w walce, lecz 8 marca 1831 roku udał się
z misją dyplomatyczną Rządu Narodowego do Londynu.
Słowacki zaczął wtedy pisać patriotyczne wiersze i hymny wzywające do boju
z wrogiem ojczyzny (np. „Oda do wolności”, „Kulik”, „Hymn do Bogarodzicy”, „Pieśń legionu litewskiego”. Dały mu one natychmiast sławę i uznanie rodaków. Wydawane były na ulotkach i w czasopismach.
O upadku powstania listopadowego napisał też w dramacie poetyckim, pt. „Kordian”.
Miał wielki żal do siebie, że nie walczył w obronie swojej ojczyzny. Sam przyznał: „Godności nie mam – przed męką uciekłem”.

J. Słowacki vs A. Mickiewicz




BY OLEK – WIELICZKA 2014

czwartek, 16 października 2014

W dniach 30.09. – 01.10.2014 r. odbyła się wycieczka szkolna do Kotliny Kłodzkiej. Podróżowaliśmy autokarem wynajętym przez firmę „INDEX”. W wycieczce uczestniczyły wszystkie klasy od IV do VI, pięciu nauczycieli oraz jeden przewodnik. W sumie było nas około pięćdziesięciu.
Wyjechaliśmy wczesnym rankiem we wtorek (po godzinie 7.00) spod szkoły. Pierwszym punktem naszej wyprawy było Muzeum – Kopalnia Złota w Złotym Stoku, do którego dotarliśmy o 10.00.  Najbardziej spodobało mi się tu spotkanie z Gnomem, który wrzasnął mi do ucha oraz przejażdżka podziemnym tramwajem o imieniu „Gacek”. Około południa przyjechaliśmy do Lądka Zdroju, gdzie zobaczyliśmy zabytkową pijalnię wód leczniczych „Wojciech”, a także pospacerowaliśmy po malowniczym Parku Zdrojowym im. Jana Pawła II. Kolejną atrakcją, a miało to miejsce około godziny 16.00, było zwiedzenie Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie.
W końcu około godziny 17.30 dotarliśmy do hotelu w Nowym Gierałtowie (naszego miejsca zakwaterowania), gdzie czekał na nas ciepły posiłek. Wieczorem smażyliśmy kiełbaski przy ognisku. A dziewczyny wręczyły nam małe upominki z okazji Dnia Chłopaka.
Drugi dzień wycieczki rozpoczął się od śniadania, po którym wyruszyliśmy do miejscowości Czermna, gdzie zwiedziliśmy Kaplicę Czaszek. Następnie zawitaliśmy w Szczelińcu Wielkim – najwyższym szczycie Gór Stołowych.  Ostatnim programem naszej szkolnej wyprawy było Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdroju, gdzie przewodnik opowiedział nam o dziejach papieru. Mieliśmy nawet okazję samemu czerpać papier.
Po zakończeniu lekcji muzealnej wsiedliśmy do autokaru i udaliśmy się w drogę powrotną do Sosnowca. Ale około 16.30 zatrzymaliśmy się jeszcze w McDonaldzie – ulubionej restauracji większości. Tu również nieźle się bawiliśmy. Droga powrotna, mimo iż wycieczka już się kończyła była także bardzo wesoła. W końcu o 20.15 dotarliśmy pod szkołę, gdzie czekali nas stęsknieni rodzice.

Była to wspaniała wycieczka. Dzięki niej uczniowie naszej szkoły lepiej się poznali. Podczas niej wiele się nauczyliśmy oraz zobaczyliśmy dużo pięknych zakątków naszego kraju. Dzięki wspaniałej pogodzie plan wycieczki został w pełni zrealizowany. Jestem pewien, że długo nie zapomnę tej wyprawy i z pewnością będę chciał do niektórych miejsc jeszcze wrócić. Na pewno do Złotego Stoku, do Kopalni Złota, aby znów spotkać się z Gnomem.




niedziela, 14 września 2014

MOJE MARZENIE

Moim najskrytszym marzeniem jest zostać piłkarzem – snajperem najlepszych drużyn starego kontynentu, jak również kapitanem reprezentacji Polski i Realu Madryt. Takie 2 w 1. Kapitan to lider drużyny piłkarskiej. A do głównych zadań snajpera należą akcje ofensywne czyli po prostu strzelanie, jak największej ilości bramek.
Piłka nożna to coś, co ubóstwiam. Ostatnio byłem z tatą na meczu ACF Fiorentina Real Madryt, który miał miejsce na Stadionie Narodowym w Warszawie. (Pisałem o tym niedawno na blogu). Wtedy pomyślałem, że moje marzenie może się spełnić. Chodzę przecież systematycznie na treningi piłki nożnej i nawet strzelam całkiem dużo goli. Wiem, że ciężką pracą mógłbym spełnić to pragnienie.
Jednak rodzice powtarzają mi ciągle, że to trudny, odpowiedzialny oraz niosący wiele wyrzeczeń zawód. Każdy sportowiec musi się bowiem prawidłowo odżywiać, wcześnie chodzić spać oraz bardzo dużo trenować. Ponadto trzeba być niezwykle opanowanym, odważnym i konsekwentnym. Kapitan przecież mobilizuje i podtrzymuje na duchu drużynę. Odpowiada też za zachowanie piłkarzy i reprezentuje drużynę w rozmowach z sędziami. Podczas walki na boisku wszystko się może wydarzyć. Od jego umiejętności i inteligencji zależy przecież zwycięstwo drużyny.
Musiałbym tylko popracować nad asertywnością i oczywiście trochę więcej nad dobrą kondycją fizyczną. Postanowiłem więc zapisać się na dodatkowe zajęcia sportowe (tenis, zajęcia ogólnorozwojowe), żeby być sprawnym i silnym.

Wszyscy marzymy. Nasze marzenia są możliwe do spełnienia, bądź nie. Pozwalają mieć nadzieję. Powodują, że nie załamujemy się, kiedy nam coś nie wyjdzie. Myślę, że moje marzenie jest do osiągnięcia. Bo jeśli naprawdę z całych sił czegoś się pragnie, to nawet nieosiągalne marzenie może się kiedyś spełnić.


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

niedziela, 24 sierpnia 2014

Wielki mecz

https://storybird.com/books/wielki-mecz/?token=ten9v8g6uy

Pizap o trudnych słowach z "rz", "ch", "u"




Wordle o trudnych wyrazach z "ó", "h", "ż"




Mój Najciekawszy Dzień Wakacji

Mój najciekawszy dzień wakacji to ten, w którym poszedłem z tatą na supermecz "Real Madryt - ACF Fiorentina". Grało kilku moich ulubionych piłkarzy: Cristiano Ronaldo, Toni Kroos, Keylor Navas i James Rodrigez. Pierwszą bramkę strzelił Cristiano Ronaldo, ale niestety drużyna ze stolicy Hiszapnii mecz przegrała. Byłem bardzo smutny, że moja drużyna Real Madryd przegrała 2:1. Przez cały mecz nie mogłem uwierzyć, że widzę moich idoli. Nie mogłem zobaczyć jak moi idole Cristaino Ronaldo i James Rodrigez wychodzą po przerwie na murawę, ponieważ stałem w kolejce po popcorn. Ostatecznie wrażenia były niesamowite. A jeśli ktoś mi nie wierzy, to dołączam mój bilet.


czwartek, 12 czerwca 2014

Zadanie nr 10


Pewnego razu żył sobie słoń o imieniu Griffin, który był głodny przygód. Usłyszał kiedyś o niezwykłej krainie, do której wchodziło się przez czarną dziurę. Aby sie do niej dostać, należało wdrapać się do niej przez magiczną drabinę. Po południu Griffin zaczął się szykować do podróży. Zabrał ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy: namiot, worek z suchym prowiantem i hełm. Kiedy tak słoń Griffin kroczył sobie po krainie czarnej dziury, zobaczył groźnego ogra, który chciał zjeść na obiad małego kraba. Postanowił więc pomóc małemu skorupiakowi. Nie wiedział tylko, jak to zrobić. Po chwili wpadł na genialny pomysł. Ugotuję zupę z muchomora i poczęstuję nią ogra - pomyślał Griffin. Kiedy zupa była gotowa słoń zapytał ogra:
- Może miałbyś ochotę na pyszną zupkę?
- No jasne ! - odpowiedział ogr.
Griffin nalał więc ogromny kielich zupy i podał ją ogrowi, który wypił ją ze smakiem. Nagle groźny ogr padł trupem. Krab podziękował Griffinowi za uratowanie życia.

I odtąd słoń i krab zostali najlepszymi przyjaciółmi.


środa, 21 maja 2014

ZADANIE NR 9: „Hogwart kontra Akademia Pana Kleksa”

PYT. 1., PYT. 2. Właśnie takie lekcje podobają mi się najbardziej. Możemy się wtedy z kolegami przebrać za ciekawych bohaterów, których znamy z książek. Każdy z nas wkłada całe swoje serce w rolę, którą ma odegrać. Najpierw oczywiście trzeba ją samemu napisać. Potem nauczyć. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest chyba przygotowanie stroju. Sam nie poradziłbym sobie. Dlatego pomoc rodziców jest nieoceniona. Musiałem przygotować dwa stroje: Hagrida, gajowego i strażnika kluczy w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, oraz chińskiego lekarza Paj Chi Wo. O ile przygotowanie przebrania chińskiego medyka było łatwiutkie, to postać Hagrida okazała się trudniejsza. Hagrid jest bowiem pokaźnej postury, ma czarne skręcone włosy i brodę, i mówi z charakterystycznym akcentem. Dlatego bujną czuprynę i brodę przygotowałem z czarnej włóczki, płaszcz pożyczyła mi mama, a za wystający brzuch posłużyła mi maskotka Angry Birds’a. Efekt końcowy był chyba niezły.







 Nie tylko rodzice mi pomogli, ale i moje koleżanki z klasy – Zosia i Paulina – które zrobiły mi makijaż, abym choć troszkę przypominał chińskiego lekarza Paj Chi Wo.



Chciałbym, aby każda lekcja polskiego tak wyglądała.


PYT. 3. Wydaje mi się, że bardziej popularna byłaby książka J.K. Rowling. Dlatego, że większość z nas uwielbia książki przedstawiające magiczny, zaczarowany świat, pełen potworów, smoków, dziwnych stworzeń (zgredków, animagusów, goblinów, itp.) i nadprzyrodzonych mocy. A w Harrym Potterze przedziwnych istot jest dużo więcej. I jeszcze jedno, wolałbym być takim czarodziejem, jak Harry, niż Adasiem Niezgódką.

PYT. 4. Nie znam innej szkoły aniżeli takiej, w której uczy wielu nauczycieli. Mam na myśli oczywiście moją – PSP5. Uważam więc, iż lekcje z jednym nauczycielem – mistrzem byłyby na pewno fascynujące. Pasowałbym do takiej szkoły, bo uczyli się w niej tylko chłopcy, których imiona zaczynały się na literę „A” (a moje imię to Aleksander ). Pan Kleks nauczał wyłącznie tego, co było ciekawe i zabawne (kleksografii, przędzenia liter, leczenia chorych sprzętów, geografii). Mistrz Ambroży powtarzał swoim uczniom: „Pamiętajcie, chłopcy, że nie będę was uczył ani tabliczki mnożenia, ani gramatyki, ani kaligrafii, ani tych wszystkich nauk, które są zazwyczaj wykładane w szkołach. Ja wam po prostu pootwieram głowy i naleję do nich oleju”. Gdybym miał wybierać pomiędzy szkołą z wieloma nauczycielami, a szkołą z tylko jednym nauczycielem, który nagradza kolorowym piegiem i karze żółtym krawatem w zielone grochy, wybrałbym tą ostatnią. Po prostu jest inna.



PYT. 5. Według mnie szkoła w 2076 roku będzie odlotowa. Po pierwsze nie będziemy musieli wstawać tak wcześnie, bo podróż zajmowała nam będzie ułamek sekundy. Po prostu będziemy się teleportować przy pomocy gwiezdnych wrót czasowych. Nauka w szkole będzie trwała tylko 1 rok. Co tydzień nauczyciel-robot, będzie wgrywał jeden przedmiot do specjalnego czytnika, umieszczonego w naszej głowie.





Jednym słowem będziemy wszyscy geniuszami, bo raz wgrany materiał czy to z polskiego, matmy lub innego przedmiotu zostanie zapamiętany na zawsze (koniec ze sklerozą). Najciekawsze będą zajęcia z wychowania fizycznego. Będziemy mogli poznać każdą dyscyplinę sportu, nawet windsurfing. Tylko jedno kliknięcie w interaktywny panel i wszyscy uczniowie znajdą się nad prawdziwym oceanem, gdzie będą mogli surfować. Ach te marzenia……!!!!!





PYT. 6. „Akademia Pana Kleksa” trochę przypomina klasyczną baśń, a trochę się od niej różni. W „Akademii Pana Kleksa”  typowe postacie baśniowe (księżniczki, rycerze, krasnoludki, królewny) pojawiają się tylko gościnnie. Można je zobaczyć przechodząc przez żelazną furtkę, za którą znajduje się świat bajek. Głównymi zaś bohaterami książki są chłopcy, których imię zaczyna się na literę A oraz Ambroży Kleks. Mimo, że czas i miejsce akcji nie są dokładnie określone, to otoczenie bardziej przypomina to, które ja znam,  niż baśniowe. Świadczy o tym chociażby obecność tramwajów. Pan Kleks przecież musiał naprawić chory tramwaj. Pojawiają się też elementy fantastyczne, np. obecność cudownego Pana Kleksa, szpak Mateusz, itp. Ponadto lektura o przygodach Ambrożego Kleksa, pełna jest zabawnych, dowcipnych sytuacji. A te baśnie, które znam są smutne. Wg mnie to taka nowoczesna opowieść baśniowa, nawiązująca tylko do baśni klasycznej.





ZADANIA DODATKOWE

1*
Z „Opowieściami z Narnii” spotkałem się po raz pierwszy na lekcji języka polskiego w klasie IV. Od samego początku ta lektura przypadła mi do gustu. Wcześniej oglądałem wersję filmową. Książka jest dużo lepsza, bardziej wciągająca. Czytając taki gatunek literacki mogę uwolnić wodze wyobraźni i razem z bohaterami przeżywać ich przygody. Zachęcam wszystkich do czytania tego wspaniałego gatunku (fantastyki).

2*
Książki  o Harrym Potterze, o Narnii, czy o Panu Kleksie wprowadzają w zaczarowany świat wyobraźni i fantazji. Pozwalają zapomnieć o „realu”, szkole, kłótniach z kolegami, niezdrowym współzawodnictwie. Świat Hogwartu, Narnii i Akademii Pana Kleksa wciągają i ciekawią. Te lektury pobudzają wyobraźnię, bardzo dobrze się je czyta. Dlatego szczerze zachęcam do przeczytania opowieści o Harrym Potterze, o Narnii, czy o Panu Kleksie. A ten kto nie lubi czytać, może obejrzeć film. Chociaż według mnie książki są dużo lepsze.




czwartek, 13 marca 2014

HISTORIA PEWNEGO NIEDŹWIADKA...



Pewnego dnia tarzałem się na polanie i poczułem zapach dużego kotka. Zacząłem uciekać i wbiegłem na pień drzewa. Byłem bezradny, zły, bo duży kotek zablokował mi drogę. Nagle spadłem i złapałem się pnia. A zły, duży kotek stanął na skałach przy wodospadzie. Próbowałem się ratować. Wygrzebałem się na brzeg. Stanąłem przed złym, dużym kotkiem, a on pacnął mnie łapą. Bolał mnie nosek. Ryknąłem, a zły, duży kotek zawahał się.

Na szczęście była tam ze mną moja mama, dlatego zły, duży kotek uciekł z popłochem. Mama mnie przytuliła i już było wszystko dobrze.

Pewnego dnia spotkałem niesamowitego chłopca o imieniu Mowgli. Spytałem go czy mogę się z nim pobawić. Zgodził się i odparł, żebym za nim poszedł. Chciał mnie przedstawić swoim bliskim. Najpierw poznał mnie ze swoją rodziną, która zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Potem, poznałem sympatycznego Baloo i niezwykłą Bagerę. Następnie – węża o imieniu Kaa, który przypominał mi najniebezpieczniejszego węża boa dusiciela. Na samym końcu przedstawił mi Akelę – władcę wilków. Podczas naszego spotkania Mowgli opowiadał mi o różnych, swoich przygodach. Najbardziej zainteresowała mnie opowieść o małpach, które…..porwały biednego Mowgliego. Pewnego pięknego, słonecznego poranka, Mowgli zdrzemnął się na polanie, a wtedy złośliwe i natrętne małpy porwały go. Spytałem go, czy bardzo się bał. Odpowiedział mi, że nigdy wcześniej nie czuł takiego lęku. Pomyślałem, że gdybym był na miejscu Mowgliego, to tak jak on, czułbym się strasznie. Baloo i Bagera próbowali więc coś wymyślić. Zwrócili się do prawdziwego postrachu małp – węża Kaa, o którym wcześniej już nadmieniłem. Ostatecznie Baloo, Bagera i  Kaa uratowali Mowgliemu życie.   
Potem poszliśmy z Mowglim na polanę i bawiliśmy się, jak przystało na prawdziwych przyjaciół.
A po skończonej zabawie, pożegnałem się i wróciłem do swojej nory.

czwartek, 20 lutego 2014

„W NASZEJ SZKOLE SĄ KSIĄŻKOWE MOLE”

„W NASZEJ SZKOLE SĄ KSIĄŻKOWE MOLE”


Fantasy to nie tylko mój, ale i mojego taty ulubiony gatunek literacki. Lektura, której bohaterami są przeróżne baśniowe stworzenia, takie jak: elfy, krasnoludy, trolle, gobliny, smoki, wiedźmy, fauny, koboldy, gargulce, centaury czy też  jednorożce pozwala mi oderwać się od nudnej rzeczywistości. Czasami zastanawiam się czy te dziwne, magiczne istoty nie zamieszkują mojej wyobraźni.
Tylko moja mama dziwi się, jak możemy z tatą coś  „takiego” czytać. Ona uwielbia romanse i kryminały. Te ostatnie - wydaje mi się -  również mogłyby mnie zainteresować. Ale książki o miłości? Nigdy w życiu….



Książki o przygodach Mikołajka to historie o niezwykłych zdarzeniach z życia małego chłopca.
A dlaczego jeszcze warto czytać książki o Mikołajku? Bo w zabawny sposób pokazują one jak dzieci obserwują życie dorosłych. Przygody o małym chłopcu Mikołajku mówią także, że czasem trzeba umieć śmiać się z samego siebie. A jeżeli ktoś lubi czytać, to historie z życia Mikołajka pozwalają zapomnieć o codziennych problemach i odsapnąć od codziennych lekcji.




CZYTANIE W 2156 ROKU

W 2156 roku czytanie będzie czynnością, do której niezbędne będzie wszczepienie za pomocą operacji neurochirurgicznej mikroprocesora i odbiornika IR. Czytać będzie można w ciągu dnia lub podczas snu, kiedy za dnia zabraknie czasu. Książki będzie można wczytywać do mikroprocesora bezprzewodowo. Mikroprocesor będzie tworzył holograficzny obraz książki widoczny jedynie dla czytającego. Tak więc w roku 2156 czytać będzie można bez użycia tradycyjnych książek, na plaży, w górach czy w plenerze nie zabierając nierzadko bardzo ciężkiego bagażu.