Podczas moich wakacji w Rewalu starałem się spędzać czas
aktywnie. Pewnego słonecznego
i upalnego dnia pojechałem na wycieczkę rowerową
z tatą.
i upalnego dnia pojechałem na wycieczkę rowerową
z tatą.
Wróciłem około godziny 22.00. Byłem bardzo zmęczony, więc postanowiłem
położyć się spać.
W środku nocy obudziły mnie dziwne hałasy, zobaczyłem na telefonie, która jest
godzina, była 2.34. Ubrałem się i postanowiłem sprawdzić kto lub co mnie
obudziło.
Kiedy wyszedłem, zobaczyłem gigantyczne ślady stóp.
Stwierdziłem, że warto im zrobić zdjęcia. Następnie postawiłem iść tropem
śladów, które doprowadziły mnie do lasu i nagle… - przeszył mnie zimny dreszcz.
Wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Zignorowałem to i szedłem dalej.
Niestety strach był silniejszy ode mnie i znowu przeszedł mnie dreszcz.
Zdesperowany bardzo powoli się odwróciłem, ale niczego ani nikogo nie było.
Poczułem niepokój, lecz stwierdziłem, że za daleko doszedłem, żeby się cofnąć.
Po piętnastu minutach ślady urwały się przed wielkim drzewem,
które nie pasowało do pozostałych. Kiedy je niechcący dotknąłem wydarzyło się
coś niesamowitego. Ukazał się portal do innego świata.
Od razu
wszedłem do niego bez zastanowienia. Zobaczyłem ogromne, nowoczesne miasto, a
nad moją głową latały statki kosmiczne. Zrobiło to na mnie duże wrażenie.
Postanowiłem więc się rozejrzeć. Zainteresowali mnie mieszkańcy tego świata,
były to zielone ufoludki o zielonych głowach, dużych oczach i gigantycznych stopach.
Po chwili podszedł do mnie jeden z nich i przemówił:
- Witaj,
jestem Yaris a ty?
- Mam na
imię Olek, miło Cię poznać -
odpowiedziałem.
- Co robisz
w tym świecie? - zapytał obcy.
- Znalazłem
się tu dzięki portalowi w drzewie - dodałem.
- Rzadko
spotykamy tu ludzi. - powiedział Yaris
- Bardzo
podoba mi się twój świat, jestem ciekaw jak się nazywa? – zapytałem.
- Orbitola,
jestem tu strażnikiem i pilnuję, aby nic nie groziło mieszkańcom tego świata –
odparł Yaris.
- To ty
zostawiłeś te ślady koło mojego hotelu? - spytałem.
- Tak,
pilnuję portalu. Człowiek może dostać
się do Orbitoli raz na 50 lat – mówił dalej Yaris.
- Miałem
szczęście. Przepraszam, że Cię
śledziłem, ale spełniałem moje obowiązki – poinformowałem zielonego stworka.
-Nic się nie
stało - odpowiedział.
Po naszej rozmowie Yaris zaproponował, że oprowadzi mnie po
Orbitoli. Zgodziłem się bez wahania. Po zwiedzeniu tego małego świata, sympatyczny
obcy odprowadził mnie do portalu i pożegnał mnie. Kiedy doszedłem do hotelu
była 4.38. Wróciłem do pokoju i obiecałem Yarisowi, że nikt się o tym nie dowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz